Granice Marty Zielińskiej są książką niezwykle interesującą, potrzebną, znakomitą zarówno pod względem merytorycznym (wybór tematu, sposób jego ujęcia, dobór źródeł, a także historycznoliteracka, historyczno-socjologiczna oraz kulturowa analiza zagadnienia), jak i formalnym (perfekcyjny warsztat edytorki i antologistki, przejrzystość i solenność wywodu). Co ważne, po pracę sięgną z pewnością znawcy tematu oraz zaciekawieni przeszłością (i jej wpływem na chwilę obecną) zwykli czytelnicy. Jednym i drugim pisana jest poznawcza satysfakcja i wciągnięcie w namysł nad paradoksami polskiego i europejskiego wieku XIX, a romantyzmu w szczególności. Autorka słusznie bowiem zwraca uwagę, iż problem granic jest mocno związany z kwestią kształtującej się w tym stuleciu tożsamości zbiorowej − od identyfikacji regionalnej po narodową. Przypomina również, że wynikał on bezpośrednio z przemian ustrojowych, zapoczątkowanych przez rewolucję francuską i mających swoją kontynuację w wieku XIX, a skutkującym coraz większą mobilnością obywateli, szczególnie tych z niższych stanów społecznych.