„Być może wpierw trzeba by zedrzeć skórę ze słów, oczyścić je tak, by świeciły jak droga. A może słowa służą tylko uwyraźnieniu kierunku, nie tego jak jest? Może warto zedrzeć i kolor z miazgi? Słowa moje, nawet tylko zaczepione, ruszone z miejsca lub twardo wartujące na okazję, więc już nie tylko moje, ale i obcym wspólne. Tak jak są użyte, i nie po mojemu albo po cudzemu: gdy tylko są znają się na tym co mówią, dopóki ruchome, bieżne, póki mają swobodę wymiany, ruchu, prawda, Chmuro?”