Podoba mi się realistyczny ton, który nadał Vaughan swoim bohaterom (nieikonicznym postaciom) oraz problemom pierwszego świata, bo to seria, która o polityce wyraża więcej niż w Polsce kampania reklamowa czy wideokonferencja przygotowana przez rzecznika prasowego. Po trzeci tom sięgam po katastrofalnie długiej przerwie (nie spodziewałem się tego po sobie, aczkolwiek inne serie udowodniły, że nie jestem sumienny czy radykalny). Nie jestem regularny - taka ciekawostka. Dlatego emocje opadły, choć dalej będę mawiał znajomym, że to najlepsze dzieło pana Briana. Podszyte ówczesnymi tematami z wielkomiejskiej gazety - gdzie czytelnik przenosi się do Wielkiego Jabłka. ,,Stolicy'' wielkich, molochowych przedsiębiorstw i stacji telewizyjnych. Mamy klasyczne, ograne przez stereotypy, utarczki z miękkimi narkotykami, legalizację małżeństw jednopłciowych, narastające kłopoty z imigrantami - niekoniecznie z Latynosami. Gadające głowy nigdy wcześniej nie miały tyle do powiedzenia, co w ,,Ex Machinie''. Czuć, że polityczne inklinacje są znane autorowi, a słowa mają wielką moc i w przeciwieństwie do reali panujących w kraju - ów ekwilibrystyczne słowa mają znaczenie i nie są czczą plątaniną idei melepetów umysłowych. Gdzie energetyka zawodzi - pojawia się grupka czarnuchów gotowa okraść sklepy z przemysłowców. Gdzie małżeństwo jest przedawnione, tam wkrada się ciekawska branża za kamerą, by obnażyć słabość jednostki oraz uderzać w ludzkie przywary bez konsekwencji. Gdzie zagładą nie są ...