Holly wybiera się na wakacje i - oczywiście - spotyka zagrożenie ze strony CyberSky. Zaskakujący jest sposób podbicia świata i sposób jego zaradzeniu. Pojawia się ciekawa postać, Cameron, ale jest tutaj bardziej jako popychadło fabularne.
Co mnie wybitnie denerwuje, nie aż tak jak w jedynce, to sama postać Holly. Czy też jej zapędy bohaterskie. Pakuje się dziewczyna w niebezpieczne miejsca, robi wziuut i jeszcze tylko pogarsza sprawę. Konsekwencje? Przez kilka minut bije się w pierś, a potem już zapominamy, że to jej wina, że... coś się stało. Wgl to zamiast działać samopas, powinna powiadomić o problemie Steva albo Maverika. Ale to nastolatka, tu mózg działa inaczej.
Jakoś gorzej mi się czytało niż poprzedniczkę. Może to wina głupot, jakie się działy. Gdyby jakimś trafem powstałaby kontynuacją, to ja podziękuję. Bo wiecie, to, że Maccośtam uciekła, znowu i znowu, to nic nowego. Podejrzewam, że do końca świata będzie uciekać.