Aspołeczna młoda kobieta wcale nie jest złym wyborem na bohaterkę nietuzinkowej książki. Ale jej przewidywalność (wbrew temu co czytamy na okładce) i schematyczność w działaniu szybko sprawia, że czytanie o jej zmaganiach z dniem codziennym irytuje i nuży jednocześnie.
Spodziewałam się lektury opatrzonej ironicznym komentarzem do życia, jakimś mocnym akcentem, coby podkreślało specyficzny charakter bohaterki, a tu z niczym takim się nie spotkałam. Nie wiem czy ta książka miała być komiczna? Zabawna? idąc śladem wielu innych historii o dzisiejszych singielkach, opisywanych jako niewydarzone brzydkie kaczątka? A może raczej miała wzruszać, ukazując przeciętną jednostkę, mocno wyalienowaną, dla której co innego stanowi wartość samą w sobie niż dla większości osób w jej wieku? Problem polega na tym, że ja żadnej z tych opcji nie mogłam tutaj w pełni doświadczyć. Przede wszystkim żeby się wzruszyć literaturą, to potrzeba w niej głębi, jakiegoś bodźca kierującego nas na drogę do przemyśleń.
Czy dzisiejsze trzydziestolatki to nastolatki sprzed lat? Zaczynam coraz bardziej się do tego przekonywać spotykając w literaturze tego typu postaci co Eleanor. Nie tylko postępuje nieracjonalnie, ale często przeczy samej sobie (weźmy choćby pizze, którą się zajada raz na tydzień, jednocześnie twierdząc, że tylko jedzenie wyszukane niczym epikurejska uczta dla zmysłów jest wartościowe i albo jemy coś takiego albo lepiej chodzić głodnym; zatem nie tknie parówki czy sera, al...