Dobrze mi się ta wyprawa w mieszkowe czasy udała - puszczami, gościńcami z Dzikiem, Zbrozłą i Gonem jako ta barwna żołna pędzlem wybitnem odmalowana. W takich to historyjach podlotkiem będąc się lubowałam, a zda się, że i po latach serce miłością silną do nich wciąż pała. Choć raz niejeden cosik mą gardziel ścisło, a i łezką ukradkiem na policzku błysło. Nic to. O lekturze na ostatek tylko rzec wypada: uczta była to przednia tako i zabawa!
Dzieje te dawne głosem Marcina Popczyńskiego czytane są doskonale, a Karola Bunscha i dzisiaj słucha się wspaniale!