David Serrano Blanquer jest doktorem filologi i zajmuje się literaturą nazistowskich obozów koncentracyjny. „Dziewczynka z walizki” to jedna spośród kilku jego książek na temat holocaustu. Główną bohaterką tego tytułu, jeśli można ją tak nazwać, jest Giza Alterwajn. Kobieta mieszkająca w Urugwaju jest jedną z ocalałych. Urodziła się w warszawskim getcie i kilka miesięcy później w pielęgniarskiej torbie znalazła się za jego murami, by trafić do chrześcijańskiej rodziny Ślązaków. Z pięcioletniego pobytu u nich jednak nic nie pamięta. I przez wiele lat nie chciała pamiętać, nie wspominając nikomu o swojej historii. Nie wiedziała, że przez cały ten czas ktoś jej szukał…
Autor nie oddaje głosu swojej bohaterce. Książka jest niejako zapisem jego spotkań z Gizą, jego prób zgłębiania tematu na własną rękę i jego przemyśleń. Ten sposób przedstawienia historii początkowo mi się spodobał. Był inny, wprowadzał nieco świeżości. Jednak z biegiem czasu powodował rosnący chaos. Czasami można odnieść wrażenie, że losy Gizy nie posuwają się do przodu, czasami brakuje nieco chronologii, czasami chciałoby się czegoś jeszcze więcej w danym wątku. A czasami niewielki fragment prawdziwych wydarzeń jest otoczony sporym kawałkiem przemyśleń, hipotez i odczuć autora, przy których polski czytelnik może co jakiś czas wzdychać i kręcić głową.
Historia Gizy i jej przybranej, starszej siostry jest przejmująca i chwyta za serce. Chociaż mogłaby to zrobić jeszcze mocniej, gdyby autor po prostu pozwolił mówić historii, gdyby oddał głos obu kobietom, które przez te kilkadziesiąt lat zupełnie odmiennie radziły sobie z tym, co musiały przeżyć w czasie II Wojny Światowej. Czy warto sięgnąć po ten tytuł? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Dla niektórych takie historie są zbyt ciężkie i być może taki sposób przedstawienia byłby łatwiejszy w odbiorze? Dla mnie niestety historia gdzieś się rozmyła wśród dywagacji autora.