Pewnego razu, w nieznanych nam okolicznościach, Kallimach z Kyreny (ok. 320–310 ‒ 240 p.n.e.) wpadł na pomysł napisania dla samego siebie nagrobnego „kupleciku”. Panowała wówczas literacka moda na tworzenie pochwalnych lub ironicznych epitafiów dla wybitnych postaci: albo od dawna już nieżyjących, albo ‒ jak w przypadku Kallimacha ‒ mających się całkiem dobrze. W lapidarnym epigramie (35) tak o sobie napisał:
Obok grobowca idziesz potomka Battosa. Pięknie potrafił śpiewać, śmiać się w czas przy winie.
To charakterystyka człowieka, którego każdy z nas chciałby mieć za przyja ciela lub choćby towarzysza w chwilach radosnych bądź smutnych. Taką szansę daje Czytelnikowi niniejszego tomu obcowanie z nieśmiertelną poezją Aleksandryjczyka, tworzoną po to, by zadziwiać, pobudzać do intelektualnego wysiłku, wzruszać, szokować, ale i odprężać, delektować, zachwycać.
Urodzony w północnoafrykańskiej greckiej Kyrenie większość życia spędził Kallimach w Aleksandrii, na dworze trzech Ptolemeuszów: Sotera, Filadelfosa i Euergetesa, a choć uznany został przez potomnych za najwy bitniejszego poetę epoki hellenistycznej, był także twórcą naukowej filologii i bibliologii, literaturoznawcą i językoznawcą, badaczem ogromnie zainte resowanym historią (tą prawdziwą i tą mityczną) oraz geografią, autorem ponad 800 ksiąg.
Kallimach położył podwaliny pod nową poetykę, a jego „zgrabna muza” dzięki zachwytom łacińskich kolegów po piórze podbiła Rzym, później zaś renesansową Europę. Oprócz eposu, którego unikał, z powodzeniem uprawiał niemal wszystkie gatunki literackie i tworzył wiersze we wszystkich metrach, a każde jego dzieło zadziwiało formalną doskonałością. Niekonwencjonal ny i awangardowy, w swojej epoce uchodził za wielkiego indywidualistę, natomiast dla przyszłych pokoleń stał się niedoścignionym wzorem Poety. Do naszych czasów przetrwał w całości jedynie zbiorek 6 hymnów oraz wybór epigramów, których pierwszy pełny polski przekład trafia teraz do rąk Czytelnika jako tom I tłumaczeń ocalałej spuścizny Kallimacha.