Aldony Reich nie kojarzę z kryminałami, wiem, że jest cykl tego gatunku z Tomaszem Radwanem, nie sięgnęłam nigdy po niego, może dlatego lokuje autorkę w historiach obyczajowych.
Wigilia każdy przygotowuje się do kolacji, niestety nie wszyscy do niej zasiądą. Zielonogórska policja dostaje zgłoszenie morderstwa, w najczarniejszych snach nie przewidują, że to nie będzie pierwsze tego dnia, po którymś z kolei są przekonani, iż będzie ich dwanaście. Czy powstrzymają mordercę zanim znowu zabije? Jakim kluczem się kieruje skoro ofiary nie są w żaden sposób ze sobą związane?
W drugiej części książki autorka zdradza czym kieruje się morderca i jak z wydarzeniami z przeszłości związane są ofiary.
Dostałam książkę niesamowitą, fantastyczną, trzymającą w napięciu i wzbudzającą ciekawość. Nie zdarza mi się, że w książkach potrafię rozgrzeszyć mordercę, tutaj gdy tylko dowiedziałam się co nim kierowało, nie miałam z tym żadnego problemu. Wiem, że przemoc rodzi przemoc, zemsta nie jest dobra, jednak Jerry miał swoje powody. Dwanaście osób, gdyby któraś z nich zmieniła swoją decyzję, może udało by się zmienić bieg wydarzeń, uniknąć tej strasznej tragedii, której nie będę zdradzać, żeby nikomu nie odebrać przyjemności czytania.
Autorka miała niesamowicie dobry pomysł na te historię i poprowadziła ją rewelacyjnie, nie dając czytelnikowi ani chwili wytchnienia i takie książki uwielbiam najbardziej. Musze jeszcze zdradzić, że zakończenie zaskakuje i nie wpadłabym na nie nawet przez chwile.
Panią Aldonę miałam okazje spotkać na Festiwalu Książki w Opolu, niesamowicie ciepła i uśmiechnięta osoba, nie podejrzewałabym jej o napisanie tak morderczego kryminału.
Polecam ❤️