Mój romans z tą książka nie zapisze się jako udany. Pragnęłam zagłębić się w klimat Indii, środowisko egzotyczne pod każdym względem dla Europejczyka, do tego czasy tak odległe, że jeszcze bardziej działać powinny opisy na wyobraźnię. Niestety, w moim wypadku chyba wyobraźnia zawiodła, bo daleko mi do odczucia satysfakcji po jej przeczytaniu.
"Dwudziestą żonę" możemy uznać, za powieść historyczną o losach Mihrunnisy od momentu jej narodzin, umiejscowionej na bogatym tle wydarzeń, szczególnie tych dotyczących walki o władzę w XVII wiecznym cesarstwie Mongołów. Wydawać by się mogło, że to będzie bogata opowieść o kobiecie, która już jako dziewczynka, gdy pierwszy raz spojrzała na cesarza zapragnęła zostać jego żoną. Ale właściwa treść dotyczy bardziej polityki, obejmowania tronu po swoich ojcach, nie koniecznie w wyniku łagodnego przejscia sukcesji, a spisków, brutalnej walki o wszystko. Jesteśmy świadkami konfliktów na linii syn - ojciec, intryg w haremie, polityki wewnętrznej Indii i zewnętrznej w postaci nawiązania handlu z Europą, roli jaką odegrało tutaj chrześcijaństwo.
Plastyczność opisów powinna gwarantować przyjemność czytania, a ja tego nie mogę powiedzieć. Bo mimo wszystko, coś mi tutaj zgrzytało na tyle głośno, że odbierało sporą część przyjemności w zetknięciu z tego typu literaturą. Nie czuję się zauroczona, a wymęczona obrazem zaprezentowanym przez Indu Sundaresan.