Sięgając po tą powieść spodziewałam się dwojakiej historii w którą będę musiałam się wkręcić, by ją zrozumieć. Bałam się, że będzie opisana językiem ciężkim, którego mogę nie pojąć. Nic bardziej mylnego. Już po pierwszym zdaniu w duszy powiedziałam sobie pierwsze ,,o'', bo niesamowicie mnie zaskoczył styl pisarski. Jest lekki i sugeruje, że opowie nam wszystko ze swojej perspektywy, byśmy zrozumieli jego myśli i odczucia. Zupełnie jakby zwracał się do nas jako przyjaciel, a nie bohater.
,,Nie spotkałem jeszcze emigranta, który byłby normalny. Każdy jakiś pokręcony, każdy nosi w sobie jakieś demony, które w różny sposób się objawiają."
Poprzez tekst ujrzymy małe wyrzuty sumienia, że będąc emigrantem, człowiek czuje się gorszy. Dla nich emigracja wiąże się z poddaniem, z brzemieniem, któremu nie potrafili sprostać. Nie lubią okazywać swojej słabości, dlatego nikt nie chce się do niej przyznać. Przed samym sobą udają, że wszystko jest w porządku, podczas gdy wewnątrz toczą morderczą walkę każdego dnia. Ich sumienie uzmysławia im, że są nikim, choć tak naprawdę nie zrobili nic złego. Ciężko im przyzwyczaić się do rzeczy, które tak naprawdę są dla nich nowe, choćby sam język, czy też miejsce, gdzie musieli osiąść.
W dalszych stronach poznany historię prawdziwą pewnego człowieka, któremu dane było żyć w dwóch krajach. Zobaczymy jakie ukaże nam porównania i gdzie było mu lepiej. Czasem obcy kraj przyjmie nas miło, jednak jak zwykle za wszystko trzeba zapła...