Pan Tomasz Czarny kojarzy mi się tylko w jeden sposób - horror ekstremalny. A tu taka ... no właśnie co ? Niespodzianka, wyjście poza ramy czy też spadek formy, chwila słabości ? Sama treść książki okazuje się być jednak zatrważająca, bowiem czy istnieje granica, której rodzic nie jest w stanie przekroczyć by ocalić swoje dziecko ?
Wrocław. Tomasz Niewierski, w tragicznym wypadku traci żonę i samotnie wychowuje siedmioletnią wtedy córkę. Mijają zaledwie dwa lata, gdy mała Małgosia leży w szpitalu. Zapada wyrok - nowotwór złośliwy, zostały dwa miesiące życia. Podczas jednej z wizyt w szpitalu, Tomasz Niewierski spotyka nieznajomego mężczyznę, który przedstawia mu pewien układ. Na szali leży zdrowie jego córki.
Zdecydowanie nie jest to forma, do której przyzwyczaił mnie Pan Tomasz Czarny i jego wydawnictwo. Miałem wrażenie, jakby ciągle czegoś mi brakowało. Ooo wiem, brakowało mi tej bezwzględności i okrucieństwa. Ale może taki był autora zamiar. Wyszło jak wyszło.