Niniejsza publikacja stanowi suplement do wydanej w 2015 roku pracy pt. Kapitan Jan Dubaniowski „Salwa” 1912–1947. Po ukazaniu się książki zaczęły napływać nowe informacje, zdjęcia i dokumenty, przede wszystkim od rodzin związanych z oddziałem „Salwy”. Skłoniło to również autora do wyjazdów w teren, aby przeprowadzić rozmowy z tymi osobami, zachować dla potomnych przechowywane przez nich pamiątki rodzinne. Z ich opowieści wyłania się ponury obraz lat powojennych, wszechwładzy komunistycznego aparatu represji. Mówili o tym zarówno członkowie rodzin żółnierzy „Salwy”, jak i ci, którzy partyzantom tylko pomagali. Za okazanie najmniejszej „dobrowolnej czy wymuszonej” pomocy spadały na ludzi najsurowsze represje. Aresztowano i bito w czasie przesłuchania za to, że podali szklankę mleka, że przenocowali partyzanta, ale i za to, że partyzant sam, nie pytając nikogo o pozwolenie, nalał sobie wody ze studni do picia. Represjonowano za nie dość szybkie powiadomienie organów bezpieczeństwa. Jeżeli ktoś się wybronił, że udzielił pomocy pod przymusem przystawionego do głowy pistoletu, mógł czasami liczyć, że cała historia skończy się tylko na pobiciu w czasie przesłuchania. Jeszcze okrutniej traktowana była najbliższa rodzina. Komuniści stosowali zasadę odpowiedzialności zbiorowej: często matka, ojciec, brat czy siostra trafiali do więzienia, gdy ich syn lub brat, który był w partyzantce, pozostawał nieuchwytny. Nawet przyprowadzenie księdza do spowiedzi ściganemu kończyło się wyrokiem. Rozmówcy autora bardzo dobrze pamiętali nazwiska swoich oprawców - Marian Koza czy Trybuś. Autor dotarł do ostatnich żyjących świadków wydarzeń, odnalazł w Centralnym Archiwum Wojskowym teczkę personalną por. Jana Dubaniowskiego, od rodzin partyzantów uzyskał dotąd nieznane zdjęcia i dokumenty.