Dirty Diana - Jen Besser, Shana Feste
„Diana Wood ma wszystko – pracę, w której się spełnia, przystojnego męża i sześcioletnią córkę, która jest oczkiem w głowie rodziców. U boku Olivera kobieta spędza niemal każdą chwilę – oboje pracują nawet w tym samym biurze.Łącząca ich małżeńska miłość nie do końca jest równoznaczna z taką prawdziwą, ale przecież nie ma na co się skarżyć.
A może jednak jest? Czy „nie ma na co się skarżyć” naprawdę wystarczy?
W relacjach intymnych Diany i Olivera od miesięcy wieje chłodem, po dawnej namiętności nie został nawet ślad. W ich długoletni związek wkradły się nuda i rutyna. Proza życia codziennego zaczyna Dianę przytłaczać – nie mogąc znaleźć sobie miejsca, z dnia na dzień coraz bardziej odsuwa się od męża.
Wyjazd do Santa Fe na spotkanie z dawno niewidzianą przyjaciółką rozbudza w niej wspomnienia o kobiecie, którą kiedyś była: aspirującej artystce, twórczej, spontanicznej, zmysłowej. Niegdyś – zwłaszcza w towarzystwie Jaspera, charyzmatycznego fotografa, z którym przeżyła płomienny romans – pozwalała sobie na fantazje, dawała się prowadzić własnemu ciału. Żyła… pełnią życia.”
Miałam spory problem by zabrać się za pisanie recenzji tej książki. Z jednej strony bije od niej autentyczność z drugiej strony nieporozumienie pomieszane z irytacją. Wydawać się może, że główna bohaterka z pozoru może mieć tyle lat, jednak jej zachowania irytowały mnie na tyle, że mogła bym powiedzieć, że zachowywała się jak jakaś nastolatka. Irracjonalne i nieprzemyślane, a także nie odpowiednie do sytuacji decyzje sprawiały, że miałam dość. Z drugiej strony chciałam ją zrozumieć. Nie wyszło mi to do końca.
Jeśli chodzi o męskich bohaterów- no cóż ani jeden ani drugi nie okazał się „wart” tego wszystkiego. Obaj wyszli po prostu źle. Teraz pytanie: czy to tylko mój obraz postaci czy po prostu nie potrafiłam zrozumieć Diany i jej życia? Nie wiem, mam wrażenie, że ona sama się pogubiła a ja wpadłam w ten labirynt nie potrafiąc z niego wyjść… być może kontynuacja losów Diany sprawi, że poczuje to „coś” co autorki chciały przekazać.
Do tego opisy erotyczne przyprawiały mnie o ból głowy. Niby napisane że smakiem, a z drugiej strony było ich zbyt wiele.
Z czystej ciekawości sięgnę po kolejny tom i sprawdzę, czy Dianie udało się znaleść własne „ja” czy jednak „ my”.
Zachęcam do lektury i wyrobienia sobie własnego zdania.
Współpraca - Czarna Owca