"To poruszająca do głębi opowieść o niełatwym życiu prostego chłopaka w XIX-wiecznej Anglii od narodzin aż do wieku dojrzałego.
Bezpieczeństwo i ciepło rodzinnego domu młodego Dawida zostaje zburzone z chwilą powtórnego wyjścia jego matki za mąż. Od tego czasu dorastanie bohatera naznaczone jest przemocą, biedą i samotnością".
Jasne. Naznaczone "samotnością" jakieś 40 stron, bo później poznaje swoich szkolnych kumpli, a "biedą" kolejne 40, bo jak już trafi pod opiekę bogatej ciotki, to żadna większa krzywda mu się nie stanie.
Współczuję głównemu bohaterowi straty ojca i matki, ale to jeszcze nie największa tragedia, jaka mogła go w życiu spotkać, bo nie każdy żyjący rodzic jest dla swojego dziecka wzorem i oparciem. Współczuję mu również, że musiał iść jako dziecko do pracy żeby zarabiać na życie, ale mnie od dziecka uczono pracy fizycznej i żadna krzywda mi się nie stała. Chociaż i tak "najlepsze" cierpienia zaczynają się później:
"Rozkosz to była nie lada posiadać własny kącik i wiedzieć, że jak Robinson Crusoe ze swą fortecą, tak i ja, raz drzwi zamknąwszy, byłem nietykalny.
Rozkosz to była, idąc przez miasto, czuć w kieszeni klucze od własnego mieszkania i wiedzieć, że mogę zaprosić każdego, kto mi się podoba, nie oglądając się na nikogo, własnych tylko radząc się chęci".
Faktycznie, straszliwie ciężkie trudy musiał znosić nasz bohater! Mieszkanie wynajęła mu ciotka, w cenie wynajmu gospodyni domu otoczyła chłopaka matczyną troską zapewniając wikt i opierunek, doprawdy koszmarne warunki! Jak dobrze, że teraz mamy lepiej, musiałam tylko w wieku 19 lat uwiązać się kredytem studenckim, żeby móc mieszkać w pięć osób w dwupokojowym mieszkaniu! No luksusy takie, że ho ho! Ale brzdęk kluczy był, tylko zapraszać kogo mi się podoba było ciężko, bo współlokatorzy bykiem patrzyli na odwiedziny.
Serio? Chłopakowi się wszystko w życiu ułożyło jak po maśle, nawet pierwsza i dość nieprzydatna żona, postanowiła zwyczajnie umrzeć i odstąpić miejsce tej bardziej ogarniętej. A zapomniałam, "przyjaciel" go oszukał, bo okazał się być złym człowiekiem (pomijam fakt, że można się było tego domyślić zaraz po poznaniu jegomościa, ale Dawid nie był chyba zbyt rozgarnięty).
Chyba jestem zbyt cyniczna na te bajeczki.