Podobno jeden z reżyserów radził aktorom, aby zamiast się wikłać w tłumaczenie powyższych zawiłości od razu walili w pysk nazbyt dociekliwego delikwenta... Nic lepiej nie uzmysławia Tajemnicy Instnienia niż doznanie bezpośrednie, więc może Witkacy przyjąłby z aprobatą ów gest solidarności artystycznej, że jednak "intelektualnym lafiryndom" taka odpowiedź nie wystarcza, w książce "Czysta forma i bebechy" próbuję przyjrzeć się raz jeszcze dramatopisarskim paradoksom Witkiewiczowskiej "Jedności w wielkości".