"Czerń kruka" pochłonęłam w tempie niesamowitym. Tak mnie ta książka wciągnęła, że praktycznie przeczytałam ją dosłownie w kilka godzin. Takie powieści bardzo sobie cienię ponieważ oprócz fabuły (która dla jednych będzie ciekawa, dla innych mało interesująca) wnosi ona coś więcej, zabiera czytelnika w nieznany, tajemniczy, trochę "dziki świat". Ta książka jest "ogień i lód" (zapożyczyłam porównianie z powieści ;) ). Zabierze was na płonący ogniem festiwal Up Helly Aa, do płonących pod skórą ludzką namiętności, zazdrości, jak i do skutych lodem i śniegiem pól szetlandzich, gdzie tylko kruki i jedna przypadkowa osoba są świadkami zimnego, wykalkulowanego morderstwa.
Pragnę zaznaczyć, że nie jest to książka dla wszystkich. Miłośnikom zwykłych, komercyjnych krymianłów, gdzie trup ściele się gęsto, pschypoata biega z tasakiem i patroszy swoje ofiary, gdzie opisy rozkładu zwłok są tak dogłębne, że aż otrząsa ;) odradzam. Zawiedziecie się.
Natomiast jeśli oczekujecie od książki czegoś więcej niż tylko mistrzowsko poprowadzonego dochodzenia oraz macie już dość pisanych na jedno kopyto kryminałów czy thrillerów, zachęcam. :) Książka wprowadzi was w subtelne i surowe piękno Szetlandów, staniecie się na moment mieszkańcami małej, hermetycznej społeczności, gdzie każdy ma swoje sekrety i tajemnice, gdzie raz przypięta łatka dziwaka będzie wlokła się za wami całe życie i spowoduje, że staniecie się odludkami, odmieńcami i każdy będzie was omijał szerokim łukiem i wytykał palcem.
Opisy łączą się tu pięknie z dialogami. Jedno i drugie jest w doskonałej proporcji. Książka napisana jest lekkim i przyjemnym stylem, nie przynudza, wciąga. Jest to dobry wstęp do kwartetu szetlandzkiego. Już się nie mogę doczekać na kolejne części.