Kłamstwa:
------------
poetycka prawda,
prawda równoległa,
zniuansowana prawda,
twórcza prawda,
wirtualna prawda,
rzeczywistość alternatywna,
strategiczne wprowadzanie w błąd,
kreatywne poprawianie,
niezupełne ujawnienie,
wybiórcze ujawnienie,
wzmocniona rzeczywistość,
niemal prawdziwe,
prawie prawdziwe,
wypowiedzi niezgodne z faktami,
informacje oparte na faktach.
Kłamać:
----------
wzbogacać prawdę,
podkręcać prawdę,
podkolorowywać prawdę,
naginać prawdę,
manipulować prawdą,
mówić więcej niż prawdę,
łagodzić prawdę,
zmiękczać prawdę,
cieniować prawdę,
rozciągać prawdę,
odbiegać od prawdy,
zachowywać prawdę dla siebie,
przekazywać ulepszoną wersję prawdy,
przekazywać jaśniejszą wersję prawdy,
przedstawiać prawdę w korzystnym świetle,
nie przesadzać ze szczerością.
Powyższa lista eufemizmów (pochodząca z opiniowanej książki) świadczy o powadze problemu kłamstwa, jako zjawisku społecznym.
Mimo, że książka „Czas postprawdy” ukazała się po angielsku w 2004, jej aktualność jest niemal nienaruszona. To niewątpliwie zasługa autora Ralpha Keyesa. Widać, że bardzo wielostronnie przemyślał temat i wnikliwie opisał zjawisko kłamstwa. Jest jednym z autorów, którzy rozpropagowali sam zwrot 'postprawda'.
Kłamią publicznie politycy, naukowcy, lekarze, prawnicy, pisarze (piszący jakoby o faktach). Prywatnie kłamiemy wszyscy. Keyes opisuje zarówno historyczne podstawy popularności kłamstw, jak i przykłady mechanizmów 'kłamstwo-twórczych', które są plagą współczesności. Poszukuje źródeł kłamstwa w bardzo szerokim spektrum zjawisk społecznych zachowań. Na koniec przedstawia konsekwencje zalewu postprawdy i podaje kilka własnych przemyśleń.
Oczywiście autor nie traktuje prawdy, jako imperatywu kategorycznego. Zakłada, że bez kłamstwa nie dałoby się żyć, choć należy je kontrolować (na każdym poziomie) i minimalizować jego uzależniający powab. Stąd sporo miejsca poświęcił na szerokie zaprezentowanie sposobów uzasadniania (na poziomie jednostki) potrzeby kłamstwa. Takiego alibi potrzebujemy, by uzasadnić kłamstwo i uspokoić sumienie. Deprecjonujemy jego negatywny wpływ na innych, w ostateczności powołujemy się na wyższe racje czy drapieżność świata współczesnego.
Bardzo ciekawe wydały mi się mechanizmy, które na poziomie społecznym skutkują popularnością postprawdy. Skoro, bowiem politycy oszukują, media dla pieniędzy robią to z lubością, to 'zwykły Kowalski' traci chęć bycia etycznym. Takie zachowanie wynika z lenistwa, chęci stania się kimś innym, przeszeregowania szczytnych dotychczas postaw w kierunku mniej istotnych. Skoro kłamiemy na swój temat i to daje nam korzyści (na przykład nieprawdy o naszym wykształceniu, zaangażowaniu w akcje społeczne, itd), to 'piekła nie ma'. Na poziomie społeczeństw, przyczyn popularności postprawdy, autor upatruje współcześnie w utracie więzi lokalnych (sąsiad wie o nas dużo) i automatycznym wzroście anonimowości wioski globalnej.
Choć internetowe portale społecznościowe zalały świat dopiero po ukazaniu się książki, to zagrożenia wirtualnego świata zdiagnozował Keyes zdumiewająco trafnie. Dokładnie nakreślił świat, który mamy teraz, po kilkunastu latach. Autopromocja, jako poprawa samooceny, budowanie 'wygładzających kanty' post-faktów o sobie mają sprawić, że stajemy się mniej nudni dla innych i siebie samych. Uznajemy, że życie jest zbyt krótkie, by przejmować się setkami tych, którzy nas znają i wiedzą o kłamstwie, skoro jest szansa na tysiące tych, którzy nam uwierzą. Poza tym, czasem w internecie kłamiemy po prostu z nudów.
Najistotniejsze, z mojego punktu wiedzenia, dywagacje Keyesa dotyczyły postmodernistycznych źródeł postprawdy i stawianie na emocjonalną stronę narracji, kosztem prawdy. Postmodernizm rozmył prawdę, tworząc w pseudointelektualnym dyskursie pojęcie 'konstruktu społecznego', którym miałaby się ona stać. Na fali popularności teorii względności Einsteina, postmoderniści nieudolnie zaszczepili w naukach społecznych pojęcie 'relatywizm'. W efekcie zaczęli argumentować, że 'prawda absolutna' nie istnieje, co właściwie miałoby kończyć sens dalszych dysput. Zagubili się jednak w śmieszności tej analogii i jałowości poznawczej. W efekcie pozostało nieciekawe zawężenie prawdy do konstruktu, które wciąż pokutuje w pseudointelektualnych rozważaniach.
Ciekawy był również rozdział o różnicach w sposobie mijania się z prawdą przez płcie. Poza opisanymi oczywistościami (mężczyźni przechwalają się, kobiety kłamią afektywnie) jest coś jeszcze. Z tego fragmentu książki zapamiętam, że płcie kłamstwami się nie różnią ilościowo, natomiast jest istotna różnica w tym, kto jest odbiorcą kłamstwa. Autor, na podstawie ustaleń badaczki kłamstw, podsumowuje ciekawie to zjawisko:
"DePaulo na początku uważała, że kryje się za tym kobieca skłonność do wspierania innych i męskie dążenie do rywalizacji. Dopiero potem odkryła, jak często kobiety okłamują się nawzajem. W relacjach z innymi kobietami regularnie wypowiadają „uprzejme” kłamstwa, typu: „Świetnie ci w tej sukience”. Okazało się, że kobiety nie kłamią, żeby ochraniać uczucia innych ludzi, ale uczucia innych kobiet. Co więcej, badane odczuwały dużo większy stres, kiedy okłamywały mężczyzn, a nie kobiety. Mężczyźni mniej się stresowali, okłamując kobiety, i prawie w ogóle − okłamując innych mężczyzn. DePaulo doszła więc do wniosku, że zanim stwierdzi się związki między płcią a skłonnością do kłamstwa, trzeba najpierw uwzględnić płeć ofiary kłamstwa. Mężczyźni, którzy rutynowo opowiadają innym mężczyznom zmyślone przechwałki, wobec kobiet przestawiają się na kłamstwa ochronne, zorientowane na cudze uczucia. Również kłamstwa kobiet ulegają głębokiej zmianie, kiedy ich adresatem jest mężczyzna. Wówczas częściej zaczynają kłamać we własnym interesie. W grupach mieszanych kobiety dużo rzadziej niż mężczyźni konfabulują o swoich rzekomych osiągnięciach."
Książka poprzez pozorną banalności pewnych stwierdzeń ('prawda jest lepsza od kłamstwa', 'kłamiemy, bo na tym korzystamy', itd.) może sprawić, że czytelnik wpadnie w pułapką płytkiego odebrania jej przesłania (sam miałem takie momenty). Autor bardzo rozsądnie zrównoważył pewne tematy i skupił się na jasności przekazu. Odwoływał się do publikacji statystycznych i bardzo szeroko do literatury przedmiotowej. Pewne moralizatorstwo, tak pod koniec książki, było nie do uniknięcia, skoro starał się pokazać, co należałoby zmienić. Zaapelował o pewna formę 'postetyki', jako przeciwwagi dla 'postprawdy'. Cel chyba osiągnął. Jeśli bowiem każdy z nas przejrzy się w tej publikacji, jak w zwierciadle - pewne oczyszczenie, zrozumienie dla zagrożeń, zapewne się pojawi u każdego.
Całe przesłanie i sposób opisywania zjawiska wydaje mi się dopełnieniem książki "Prawy umysł". U Haidta więcej było elementów psychologicznych i idących w kierunku medycyny. Keyes skupił się na socjologii i dywagacjach kulturowych.
Poleca, jako lekturę, może nie do poduszki, ale tak na kilka godzin refleksji.
=======
Minusy.
Jak zwykle 'amerykocentryzm'. Choć nie był tak męczący, bo przykłady są dość jednoznacznie moralnie osadzone, stanowią takie emblematy, które da się łatwo przyswoić i inkorporować na nasze podwórko. Więcej uwag mam do skupienia się na Ameryce przy podawaniu źródeł kłamstw, że jakoby postprawda zza oceanu musiała dopiero promieniować na inne kontynenty. W szczególności Keyes opisał szeroko tzw. amerykańskich 'baby boomers', czyli powojenny wyż demograficzny, którego przedstawiciele odrzucili więzy etyki rodziców i w rytmie rock and rolla przeszli do poluźnienia purytańskich zasad. To akurat wydało mi się zbyt lokalne i bez próby dowiedzenia, że istotnie wpłynęło na resztę świata, pozostaje jedynie ciekawostką.
=======
Na koniec kilka cytatów:
"Każdy ma prawo do własnej opinii, ale nie do własnych faktów"
"Słabnięcie więzi międzyludzkich jest zarówno powodem triumfu postprawdy, jak i jego skutkiem. Brak poczucia związku z innymi ludźmi ułatwia ich okłamywanie, a to z kolei utrudnia nawiązanie z nimi głębszej relacji"
"(...) w cyberprzestrzeni znajduje odzwierciedlenie postmodernistyczne dowartościowanie powierzchni kosztem głębi, symulacji kosztem rzeczywistości i rozrywki kosztem powagi."
"Jak stwierdził Chip Heath, specjalista w zakresie zachowania w organizacjach ze Stanford University (...): 'Udało nam się pokazać, że dopóki coś zawiera ładunek emocjonalny, dopóty nie potrzebuje treści'. Badacze doszli też do wniosku, że fragmenty informacji, które mają największą szansę przetrwać na rynku idei, 'niekoniecznie są tymi najbardziej zgodnymi z prawdą'."
"Kłamca ma wielu przyjaciół i żyje w olbrzymiej samotności."