Jest to druga książka polecona przez jedną moją znajomą i mam wrażenie, że z nią się świetnie rozmawia, ale nie można korzystać z jej poleceń książkowych, gdyż ewidentnie gustujemy w innej literaturze. Ta książka jest lepsza od jej pierwszego polecenia, w którym nie mogłam przebrnąć przez książkę z powodu stylu jej napisania. Tutaj styl jest prawidłowy, bez problemów rozumiałam, co autorka miała na myśli, pisząc poszczególne fragmenty. Nie rozumiem, dlaczego artykuły były dodawane w wybranej kolejności, zamiast po kolei, przez co zostałam pozbawiona pełnego zrozumienia autorki i jej historii. Upór w kolejności sprawił, że nie wiedziałam, o czym będę czytać dalej, przez co czułam się zagubiona. Mam także poczucie, że czytając kolejną książkę o Kubie, obserwuję kraj, w którym ludzie są tak zagubieni i niechętni do życia, że akceptują to, co się wokół nich dzieje. Całą książkę było czuć, że autorka wie, że tak nie powinno być, ale tam jest, bo chce być z tymi, których kocha. Mam wrażenie, że ludzie w tym kraju się poddali, nie chcą uciekać, bo to jest dla nich duma, że tam są i czekają na spełnienie obietnic władzy. Nie mam w sobie takiej energii, nie rozumiem tego miejsca i całkowicie przestałam marzyć, aby tam pojechać, bo nie chcę, jako turystka, dokładać pieniędzy do niszczenia tamtejszych obywateli. Dodatkowo po przeczytaniu tej książki uświadomiłam sobie, jak wiele osób u nas również oszukuje się na inną skalę. Koleżanka, która poleciła mi tę książkę, też była na Kubie i na moje pytanie, czemu tam pojechała mimo przeczytania tej książki, stwierdziła, że pojechała, bo ją znajomi namówili. Więc może o to właśnie chodzi, że tak niewiele z nas żyje w zgodzie z samym sobą. Tamci są dumni z trwania, a ona jest dumna, bo sprawiła przyjemność znajomym, jadąc z nimi do kraju, który dla turystów może być interesujący, ale dla tubylców jest piekłem na ziemi.