Jest to powieść na temat Chin obciążonych komunizmem. Tego okresu dotyczyła czytana przeze mnie kilka dni temu wybitka książka chińskiego noblisty Gao Xingjiana pt. 'Góra duszy'. Dlatego ta powieść 'Córka rzeki' tak bardzo uderzyła mnie swoją kiepskością. Jakby ideał sięgnął bruku.
To słaba literacko powieść obyczajowa z chińską historią XX wieku w tle. Dodatkowo autorka podkręciła pikantność poprzez opisy ubikacji, wymiotów, brudu i wymiotowania glistami. Pytałam starsze pokolenie czy to możliwe i każdy zgodnie stwierdził, że biologia umieszczenia glisty ludzkiej uniemożliwia ten sposób wyjścia stworzenia na światło dzienne. Jednym słowem, autorka pisze bujdy na resorach. A jeszcze te problemy rodzinne, te zawirowania miłosne matki bohaterki, ci tatusiowie walący drzwiami i oknami, skrobanki, syfilis itd. itp. Trochę mnie to dziwi, bo jak można napisać rozdział na temat wydalania i toalet, ale może Chińczycy tak lubią? Nie wiem. U nas w Polsce nawet najbardziej niekulturalni ludzie o takiej fizjologii nie rozmawiają.
Ale trzeba przyznać, że powieść zaciekawia, jak zaciekawia film klasy E na temat patologii rodzinnych. Ale językowo, stylistycznie, artystycznie to słaba książka. Aż tak mało gwiazdek jak Wojciech Gołębiowski jej nie daję. Daję jej 4 gwiazdki, bo mimo wszystko to ciekawa obyczajówka, ale to tzw. literatura kobieca, reprezentująca wszystko to, za co światli czytelnicy nienawidzą tego określenia, jako krzywdzącego gust literacki kobiet. To badziew ksi...