Takie trochę nie wiadomo co. Temat, jakkolwiek na pierwszy rzut oka może niezbyt wonny, daje się rozwinąć, a rozważania prowadzą nawet w interesujące strony. Tylko w każdym z tych kierunków autor czyni zaledwie parę kroków, a potem poprzestaje na powierzchownym muśnięciu kwestii lub warstwie czysto anegdotycznej. Trzeba się było zdecydować, czy piszemy solidne studium antropologiczne o stosunku do ekskrementów i ich symbolice, czy historię higienicznych obyczajów i radzenia sobie z tym, co każda jednostka i każde ludzkie skupisko wydala, czy też zabawną, skrzącą się... no może raczej ociekającą kiblowym dowcipem książkę o gównie jako uciesznym temacie pobudzającym do śmiechu i krotochwil. Bo były zadatki na każdą z tych wersji, ale nie da się zrobić tego wszystkiego naraz w skromnych rozmiarów książeczce. W dodatku Freud jako najświeższy autorytet psychologiczny i jego teorie o fiksacji analnej jako fakt niezbity podważają moje zaufanie do reszty.
Do poczytania w toalecie.