Burzowa góra - Liza Marklund
„Podczas obchodów przesilenia letniego w Stenträsk na powierzchni bagna zostaje zauważone ciało. Przypuszcza się, że jest to zaginiona żona Wikinga Stromberga.
Jednak ciało z bagna wkrótce zostaje zidentyfikowane jako mężczyzna, na dodatek, który nie zginął przez utonięcie.
Ktoś wbił mu kołek w serce i przybił ciało na dnie bagna.
Dla Wikinga to odkrycie oznacza zawrotną podróż w głąb rodzinnej historii. Wkrótce nie może być już pewien, co jest prawdą, a co kłamstwem, a nawet tego, kim jest on sam.”
Książka jest dobrze skonstruowana. Czyta się dobrze. Jednak do czasu. Po niektórych opisach i flashbackach trochę byłam znużona. Mimo, że byłam ciekawa jak zakończy się historia, to czułam się trochę znudzona. Jak dla mnie akcja rozgrywała się zbyt wolno. Na początku byłam bardzo podekscytowana, a z biegiem czasu nie mogłam doczekać się końca. Niektóre opisy i osoby poboczne nic nie wnosiły do historii, były zapchaj dziura.
Styl autorki jest prosty, nie wyróżnia się niczym szczególny, czyta się dość lekko mimo skandynawskich nazw. Trochę się jednak rozczarowałam. Więcej historii rodzinnych, a mniej kryminału. Szkoda. Uważam, że jednak potencjał nie został do końca wykorzystany i można było zupełnie inaczej to rozegrać. Niemniej historia Karin porusza i na pewno były to ciężkie czasy, a historia o której dowiedział się Wiking mogła by być dla niektórych szokiem.
Jednak zbyt mało emocji. A szkoda.
To była dla mnie historia z tych które przeczytałam i zapomniałam.
Oczywiście to moje zdanie i opinia, wierzę że znajdą się osoby, którym książka przypadnie do gustu, a wiec najlepiej przeczytać i ocenić samemu.
Współpraca Wydawnictwo Czarna Owca