Trzy siostry, Kazia, Wacia i Ziuta, dorastały w jednym domu. Każda z nich inna, już od dzieciństwa. Jedna łagodna, zgadzała się na wszystko, druga zamknięta w swoim wewnętrznym świecie, trzecia harda i nieposłuszna. Tylko Kazia urodziła dziecko. Dziewczynkę – Gabrysię. Gabrysia urodziła Martę. To Marta opowiada tę historię. To ona zadaje pytania. I to za jej sprawą losy trzech pokoleń kobiet układają się w ich wspólną opowieść o miłości, wierze, śmierci i mężczyznach. Bo mężczyzna jest potrzebny, ale nie jest niezbędny. Zwykle są z nim jakieś kłopoty: pije, bije, odchodzi albo znienacka umiera. Nie płacze się po nim zbyt długo. Prawdziwie ważne okazują się bowiem więzi między kobietami: sieć skomplikowanych relacji pełnych bezwarunkowego przywiązania, ale także nieporozumień, goryczy i nudy. Debiutancka proza Marty Handschke to czuła, choć miejscami szorstka opowieść o kobietach, które umieją kochać tylko siebie nawzajem.