Książka daje do myślenia. Rzuca światło na kilka aspektów naszej wiary, o których sam nigdy bym nie pomyślał. Tekst miejscami wdziera się w głąb duszy, aby ją zmielić, zniszczyć, posklejać i ocalić. Uczy spokoju, głębi i pokory, a przede wszystkim szacunku do Boga i ludzi. A może również i do samego siebie. Niesie takie dziwne ukojenie, choć zdaję sobie sprawę, że nie zaznam spokoju przez dłuższy czas. Bo jak pogodzić to co czynię, z tym, co powinienem robić? Jak opanować wewnętrzną chęć rządzenia z pokorą, chęć wyrównywani rachunków z przebaczaniem, jak wreszcie powściągnąć język, którym chlapie wzdłuż i wszerz? Polecam każdemu, kto pragnie znaleźć odpowiedź na te pytania