Tom drugi tomem przejściowym, tak bym go nazwała. Także jak ktoś ma fantastyczny pomysł by czytać serię nie po kolei apeluję - Nie idźcie tą drogą!
Gwendolyn na samym początku książki znajduje się w tym samym miejscu i czasie co w końcówce Czerwieni rubinu. Nie tracimy nawet momentu z jej życia, dlatego też jestem ogromnie wdzięczna opatrzności, że dane mi jest czytać Trylogię czasu ciurkiem.
Ale ma to też wadę. Mianowicie autorka przewidziała odstępy w wydawaniu swoich powieści i przypomina nam niektóre elementy, jak opisy wnętrz, czy szczegóły koligacji łączących bohaterów. Czytelnik który leci ciągiem może poczuć się jakby Kerstin miała go za sklerotyka.
Ale ale! W jednej kwestii Błękit szafiru ma przewagę nad Czerwienią rubinu. Xemerius. Gargulec, a właściwie duch gargulca - demon i nowy przyjaciel Gwen. Pomocnik i szpieg, oraz źródło masy żarcików, śmiesznych tekstów i rozrywki. Cudowny jest. Jak to na zwierzęcego gadającego przyjaciela głównej bohaterki tego typu historii przystało ;) uwielbiam go i liczę, że w Zieleni szmaragdu będzie go co najmniej tyle co tu.
Poza tym Gwen i Gideon przeżywają kolejne przeszłościowe przygody, a wszystko plącze się jeszcze bardziej. Nie wiadomo kto jest dobry a kto zły, nawet sam Gideon w pewnym momencie wzbudził żądzę mordu... Nie tylko w książce, moją też.
Sam wątek romansowy trochę kuleje, za szybko to wszystko ale biorąc poprawkę, że bohaterowie mają lat 16 i 19 to jakby więcej im umiem wybaczyć ;)
I mimo wszystko trzymam kciuki za to by im się udało pokonać przeciwności.
Pamiętacie pytania mnożące się w pierwszym tomie? A figa z makiem. Odpowiedzi w tym tomie nie będzie, za to kolejne zagadki już jak najbardziej. W motaniu w głowie Gier jest mistrzynią. Totalnie już nie wiem co i jak, chociaż motywacje Paula i Lucy, a raczej ich natura (dobrzy są czy źli?) jakby nabrała kolorów i jednoznacznie wiem, że złymi ludźmi to oni nie są.
Błękit szmaragdu to ten etap gdzie bohaterka się szkoli, szykuje i nastawia do ostatecznego starcia. To ta chwila gdzie oczekujemy wielkiego bum i zostajemy wciąż z tym oczekiwaniem do kolejnej części. To tom, jak pisałam, przejściowy, w którym nasza ciekawość jest wystawiana na dużą próbę przez samo jej podsycanie a zaspokojenie nie nadchodzi.
Żeby jednak sobie ulżyć w tej ciekawości sięgam po Zieleń szmaragdu, już teraz ;)