W Beskidzie Śląskim odpoczywa się od cywilizacji, nie uciekając od ludzi. Liczni wędrowcy pozdrawiają się na szlakach serdecznym „dzień dobry”; w schroniskach i bacówkach przy niewyszukanym jadle i napitkach nawiązują się przygodne znajomości. Wprawdzie łatwiej zobaczyć tu akrobacje na rowerach górskich niż dzikie zwierzęta, a nad głowami więcej jest lotni niż ptaków, lecz zapach lasu pozostaje równie intensywny jak w górach odludnych i kuszących obietnicą prawdziwej przygody. Dla tych, którzy chcą się wyciszyć, swobodniej odetchnąć pełną piersią lub tez podumać w cieniu modrzewiowego kościółka czy urokliwej przydrożnej kapliczki pozostają mniej uczęszczane trasy Beskidu Żywieckiego. Można tu napotkać błąkające się po halach owieczki, melancholijne, położone wysoko pod szczytami osady oraz górali, którzy pokrzepią lodowatą wodą ze studni, zadziwią zapomniana gwarą i prawdziwym folklorem.