Szczypta wierzeń ludowych, garść chrześcijańskich wyroków, masa z historii rabacji galicyjskiej, oto przepis na baśń dla dorosłych, która balansuje między współczesnymi odwołaniami a przeszłymi wydarzeniami, między rzeczywistością a magicznymi mocami. W jej centrum znajduje się chłopskie zniewolenie, okrucieństwo panów oraz wyroki cara, co prowadzi do szukania pomocy u nadprzyrodzonego, które żyje wśród zwykłych ludzi. Jakób Szela dość ma bycia na pozycji kogoś, kto nie ma władzy nad swoim losem, chce zostać Panem, Panem dobrym, który nie będzie dla chłopów okrutny. Tyle że aby to osiągnąć, wiele będzie musiał poświęcić, a gdy już to zrobi, to nie ma gwarancji, że wszystko przebiegnie po jego myśli. Bo przecież świat i magiczne rządzi się swoimi zasadami, a życie ludzkie jest niczym zabawka, jaką gra w wolnych chwilach los.
Radek Rak. I wszystko jasne. Pomieszanie, poplątanie, ale w najlepszym wydaniu. Pokrojenie elementów rzeczywistych, poskładanie ich w całość, która imituje realne wydarzenia historyczne, dodanie do tego wątków, tematów, scen, jakie zaburzają porządek. A zabieg ten opisany zostaje dopracowanym językiem, który wskazuje na dojrzałość i świadomość autora. Obiecywałam, że wszystko Raka czytać będę i zdania zmienić już nie mogę, bo Radek zbyt wiele pozytywnych uczuć daje mi swoimi tekstami. A dominuje wśród nich uznanie. Po prostu. Nieustannie jestem pod wrażeniem tego, jak działa jego umysł, jak kreuje światy i jak buduje bohaterów. Jest to mieszanka, która do mnie trafia, ot co.
Za „Baśń o wężowym sercu“ złapałam z nie najlepszym momencie życia, więc myślałam, że będę musiała odłożyć lekturę na inny czas, ale gdy doszłam dalej — nie było już odwrotu. Pochłonął mnie ten świat i to spojrzenie na dzieje chłopów. Pochłonęło mnie przerobienie ludowych wierzeń. Lektura była to wyborna, niezwykle ciebie kawa, angażująca.