Broń zebrana. Już wiadomo, kto ją ma, już wiadomo, że kroi się grubsza akcja, „polityczna”. Czwarta część komiksu BARRAS Emilia Utrery jak zwykle toczy się w zawrotnym tempie. Jeśli ktoś myślał, że tu chodzi tylko o kibicowskie porachunki, będzie zaskoczony. Argentyński twórca nadal ironiczny, nadal sarkastyczny, nadal razi czytelników brutalną kreską i brutalnym słownictwem, ale w tym wszystkim uplótł całkiem subtelną intrygę. Barras IV nie można czytać w oderwaniu od poprzednich części, bo to nie jest łatwizna dla tych, których męczy składanie literek i czytanie z wyłączonym procesem myślowym. To mocna historia z biciem po pysku, polityką, korupcją i oszustwami, gdzie źli chłopcy i niegrzeczne dziewczynki okazują się najbardziej przyjaznymi bohaterami. A im głębiej Utrera wchodzi w świat brudnej polityki tym więcej pojawia się nawiązań do postaci i zdarzeń, które zdarzyły się naprawdę… Barras to coś więcej niż opowieść o ultrasach z Argentyny znanych z tego, że robią najlepszą oprawę na świecie. Utrera opowiada nam historię przestępczego światka jednego z najbardziej imponujących miast globu - Buenos Aires. Wartka akcja, brutalny język ulicy, świetne rysunki, których czarno-biała kreska pulsuje mocą i energią. Autor lubi bawić się konwencją i wbić muskuły superbohaterów w dresiki ultrasów, łatwość tworzenia karykaturalnych rysunków ma zadziwiającą - popartą tyleż talentem co pracą m.in. z fantastycznym artystą Salvadorem Sanzem.