Danny Moon to 14-latek, który do tej pory prowadził swoje samotne życie jedząc czekoladę i grając w Monopoly. Nagle jednak trafia do Warszawy, do swojego wujostwa, miało być nudno, ale... Danny poznaje życie pozagrobowe, widzi duchy i właśnie razem z ich pomocą ma szansę uratować świat. Przez cały czas towarzyszy mu jego kuzynka, Aneta.
Matko, jaka ta książka była wspaniała! Przysięgam Wam, to jest przygodówka, jaką każdy wielbiciel przygodówek chciałby przeczytać. Jak ja podziwiam Marysię Krasowską za tak bogatą wyobraźnię. Jestem świeżo po lekturze i wprost ciężko mi zebrać myśli, bo jestem w takim szoku po zakończeniu, po całej tej dynamice akcji, tych wydarzeniach, co tam się działo! Dawno nie czytałam tak dynamicznej książki pełnej tylu przygód, przy których w pewnych momentach tłukło mi serce tak mocno, że wprost je słyszałam. Niesamowite przeżycie.
Nie dajcie się zwieść słowom, że to książka dla młodszego czytelnika, bo ja myślę, że to lektura uniwersalna, dla czytelnika w każdym wieku. Przede wszystkim – nie da się tej pozycji tak po prostu zaszufladkować. Jednocześnie mamy do czynienia z typową młodzieżówką (często występujący język potoczny, który raczej kojarzony jest z tą młodszą częścią czytelników), przygodówką (kłopoty i przygody głównego bohatera), fantasy (duchy i spojrzenie na życie pozagrobowe) oraz thrillerem (końcówka książki, akcja ratowania świata). Jest to książka jedyna w swoim rodzaju i myślę, że długo długo taka się nie pojawi. Nie przeszkadzał mi nawet wątek „miłosny” w epilogu. Ja osobiście jestem fanką narracji pierwszoosobowej, mam wrażenie, że wtedy przeżywam wszystkie przygody razem z głównym bohaterem.
Pomysł na książkę to jak dla mnie strzał w dziesiątkę i szczerze mówiąc to przeczytałabym więcej przygód Danny'ego Moona, mam po cichu nadzieję, że powstanie kolejna część, bo nie mogę przestać myśleć co się dzieje między Danny'm a Dagmarą (niegdyś Dobromirą), jak Aneta radzi sobie w nowej sytuacji w Egipcie i może jakieś spotkanie z egipskimi duchami? Akcja ratunkowa w piramidach... Marzenie!
Nie nazwałabym „Bandy niematerialnych szaleńców” pozycją obowiązkową, ale z pewnością sięgnąć po nią warto, zwłaszcza w wakacje!