Manga o tworzeniu mangi, czyli specjalizacja od kuchni. Wraz z morderczym procesem, jak kształtuje się kadr po kadrze, gdzie w pracowni powstają szalone pomysły młodych studentów, którzy przed ukończeniem osiemnastego roku życia marzą ,,wbić'' się frontowymi zawiasami do wielkiego magazynu ,,Jump'', a kolejno zostać bohaterami animacji szumnie adaptując projekt na ekran serialowy. Dużo pozytywnej energii. Bałem się, że historia będzie przebiegać jednotorowo i bezpiecznie, ale mamy do czynienia z młodymi chłopakami, którzy za marzenia płacą wysoką cenę: gdzie związki schodzą na drugi plan, oceny w szkole nieco przytłumione, a spotkania towarzyskie stały się domeną twórczą, gdzie obsesja na punkcie kreowania nierzeczywistych światów jest ważniejsza od snu i lekcji. Swoją drogą heroiczne poświęcenie hamuje zbieg okoliczności: ponieważ protagonista miał wujka, który również był mangaką, który ,,ponoć'' wykończył się z przepracowania. I miał podobny kompleks romantyczny polegający na tym, że ożeni się z kobietą, jeśli on osiągnie sukces w świecie swoimi artystycznymi komediami z pozycji shonen.
Na plus: liczne odwołania do ilustracji obrazkowych. Autor autentycznie rozbujał się w środowisku wielkich graczy. Pokazując pracę od wewnątrz (wraz z edytorami i skryptem). Twardą, ciężką rzeczywistość i niemal mur nie do skruszenia czy przeskoczenia. Bohaterowie czują się wyjątkowi, zupełnie jakbym widział własne odbicie w lustrze, w ich wieku również tworzyłem, co tylko mogłem. Pokrewieństwo dusz sprawiło, że łatwiej wsiąkłem w twórcze inklinacje. Burza mózgów, nieprzespane noce: znamy to, znamy. Na minus: że romanse są pisane czysto fantazyjnie, a każdy podnieca się przeciętnymi seriami lub mangą, która odniosła gigantyczny sukces, jak ,,Dragon Ball''. Trochę kuleje wiarygodność pod kilkoma względami, ale frajda pozostaje. Pasjonaci, to pasjonaci. A nie płaczące dziatki za ludźmi, którzy odnieśli sukces i samouwielbienie.