Fragment powieści:
Nadszedł przecież dzień, w którym urzeczywistniły się marzenia Anielki, w którym zaspokoić miała tęsknotę swej duszy. Wyjeżdżała naprawdę, ta upragniona chwila nadeszła, wyjeżdżała.
Z zarumienionemi policzkami stała Anielka w przedziale trzeciej klasy, przy oknie. Zdawało jej się, że wyrosły jej nagle skrzydła u ramion i że może rozpostrzeć je szeroko i lecieć w daleką przestrzeń, do słońca.
Pociąg mknął pośpiesznie z turkotem i zawodzeniem kół, mijając w pewnej chwili przędzalnię, którą Anielka tak dobrze znała. Czy aż tutaj będzie mogła usłyszeć warkot maszyn ? Jeszcze raz obrzuciła spojrzeniem zabite gwoździami okna przędzalni, poza któremi pracowali ludzie od wczesnego rana do późnego wieczora, robiąc bezustannie jedno i to samo. Tam przecież pracowali jeszcze ciągle jej koledzy i koleżanki. Jak mogli tam wytrzymać ? Jak !