Tasmańska apokalipsa
Wielce ciekawa powieść utkana z narracji wielu osób o różnych charakterach, spojrzeniach na świat i różnej sprawności językowej. Wspaniałe! Niezwykle było czytać opowieść Aborygena Peevaya. Wydaje się, że Kneale trafnie przedstawił ducha epoki i ludzi tamtych czasów. Wielki szacunek dla autora, że dźwignął literackie wyzwanie. Szacunek dla tłumaczy. Nieraz można było rozkoszować się potoczystą frazą. Wiele osób, wątków, wiele zdarzeń.
Ta wielość, choć wyróżnia powieść spośród innych (oczywiście poza tematyką), to po trosze słaby punkt. Gdzieś tam trochę za dużo przeskoków. Sam złapałem się na tym, że chciałem przerzucać strony i skupić się na jednej postaci.
W tym wielogłosie dociera do czytelnika prawda o losie tasmańskich autochtonów. Właśnie tych informacji chciałoby się najwięcej, co jest o "konfuzję przyprawiające".