Ileż to lęków nawiedza po nocach wszystkich pracoholików i yuppies biorących udział w napełniającym kieszenie psychoterapeutów wyścigu szczurów... Czy celtycka tradycja duchowej transfiguracji, ta unikatowa, a jednocześnie zapoznana spuścizna duchowa świata Zachodu, może na powrót zafascynować mieszkańców betonowej dżungli tak dalece, że - podobnie jak nie znający opozycji sacrum-profanum Celtowie - nie będą oddzielać tego, co widzialne, od tego, co niewidzialne, czasu od wieczności, tego, co ludzkie, od tego, co boskie? Anam Cara Johna O'Donohue jest nieczęsto spotykaną syntezą filozofii, poezji, duchowości i mądrości minionych wieków. Tytułowy Anam Cara - w języku gaelickim: Przyjaciel Duszy - to potencjalnie każdy z nas, pod warunkiem, że wejdzie w kontakt z najgłębszymi pokładami swego jestestwa i odzyska - jak to pięknie określa autor - swoją pierwotną niewinność.