Bum! Początek może mylić. Ludzie zebrani wokół stołu, baśniowe potrawy i napoje... Od razu chodzi po głowie jakiś "Wiedźmin bis". Ale, ale, zwraca też uwagę temat rozmowy, bo przecież zaczyna się od sprzeczki na temat kredytu, a następnie trochę fantastycznej filozofii pozwala nam doskonale poznać tych pięć charakterów w ciągu zaledwie paru chwil. A potem jest już z górki. Mamy więc świat pełen po brzegi. Autor tworzy go wlewając co tylko może w tę czarkę długo ważonej, pełnej aromatu herbatki o fantazyjnie skomponowanym smaku. Mieszanka przygotowana jest chyba poza wszelkimi zasadami nakładanymi na autorów przez związki zawodowe pisarzy fantastyki i dzięki temu już po kilku rozdziałach orientujemy się, że tutaj nie o fantastykę chodzi. Ujawnia się prawdziwe dno powieści. Gdzieś majaczy temat wędrówki dusz. Chwała Najwyższemu, że nigdy nie nazwany z imienia. Tylko że z coraz większą siłą dociera do nas, że autor pragnie przekazać coś na prawdę ważnego. I to w dodatku w kunsztownie skonstruowanym puzderku, które lśni tymi cudownymi ilustracjami i zachęca do przewracania strony. Więc przewracamy i przewracamy, a finezyjna wizja spływa na nas niczym objawienie. Mam pretensje, że kończy się tak szybko, ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, iż trudno intensywny maraton kontynuować w nieskończoność. Ci dynamiczni bohaterowie rzeczywiście się zmieniają i zmiany są tak rzetelnie przedstawione, że mogę jedynie pogratulować psychologicznej inteligencji, która towarzyszyć musiała podczas tworzenia tej perełki. Chapeau bas!