"Nazywa się Agnieszka Żwaniec i w tej sekundzie myśli, że tak się oto nazywa. Komu pierwszemu wypowiem moje imię i nazwisko na nowym miejscu, kto pierwszy się zdarzy, i jak je usłyszy, czy równie albo i bardziej obco jak ja sama, gdy to sobie wyobrażam? Wnętrze zatłoczonego autobusu pasażerskiego na szosie trzęsącej wybojami; wóz kołysze się narowiście wraz z przaśną, gęsto ubitą ciżbą. Lata wojny jeszcze do dziś nie wygasły do szczętu, dziwi się Agnieszka, ich ślad wciąż jeszcze trzyma się ludzkich twarzy i ubrań, w tej przypadkowej gromadzie jadących, pstrokatej i wędrowniczej, czuje się odrętwiałą, znieczuloną udrękę zagrożenia i tymczasowości. A może nie jest aż tak źle. Są tu także wysepki.(...)"