Sięgając po ''100 pocztówek z Syberii'' oczekiwałam czegoś... poruszającego, ciekawego, a przynajmniej tego ''fascynującego, literackiego obrazu bezkresnej krainy z jej legendami, historią i ludźmi'' (opis na okładce).
Tymczasem otrzymałam t y p o w e amerykańskie, zachodnie podejście wobec wszystkiego, co akurat Ameryką nie jest.
Dodatkowo pan Wirick nie powinien się zabierać za krótkie formy literackie (większa część książki nie posiada ż a d n e g o sensu; to smutne), skoro nie potrafi tego robić.
Poza tym, częste odwołania do męskich narządów płciowych (w szczególności, jeśli chodziło o grzyby) nieco zbiły mnie z tropu (tak samo, jak ,,arcypoetyckie'' wyrażenie ''ruchanie'' - toć jest tyle synonimów...); w dodatku opowiadanko(?) numer 11 - ,,Złośliwe zwierzę'' wprawiło mnie w stan niesamowitego skonfundowania - chyba każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w żeremiach mieszkają BOBRY, nie zaś BORSUKI, jak to zostało napisane przez Wiricka. Chyba, że ja o czymś nie wiem, a borsuki znad rzeki Tom w wyniku jakiegoś dziwnego chichotu ewolucji upodobniły się w zachowaniu do bobrów...