Dążenie do perfekcji, nienaganne wykonywanie swoich obowiązków, oraz bezgraniczna lojalność wobec swojego chlebodawcy to bardzo mile widziane cechy u pracownika.Niestety, ślepe oddanie się pracy rzadko rzutuje na szczęście w życiu prywatnym. Osobą, która boleśnie się o tym przekonała jest kamerdyner pełniący służbę w szanowanym domu Darlington Hall, będący głównym bohaterem powieści „Okruchy dnia” Kazuo Ishiguro. Stevensa, bo tak nazywa się wspomniany kamerdyner poznajemy, gdy udaje się on na przymusowy urlop, podczas którego chce odwiedzić byłą współpracownicę – Pannę Kenton. Mężczyzna swoje najlepsze lata ma już za sobą, a zdając sobie z tego sprawę pogrąża się we wspominaniach, dzieląc się nimi z czytelnikami. Trudno jest lubić Stevensa. Gdyby przearanżować akcję powieści na współczesne czasy, to Stevens byłby typowym „korposzczurem”. Całkowicie zatracony w swojej pracy nie zwraca uwagi na innych ludzi. Nie dopuszcza do siebie żadnych emocji i uczuć, jest niewzruszony nawet wobec śmierci swojego ojca, któremu z własnej woli nie towarzyszy podczas ostatnich chwil życia. Beznamiętnie odrzuca perspektywę życia u boku ukochanej kobiety i na ślepo wykonuje polecenia (często kontrowersyjne) swojego pracodawcy. W końcu nadchodzi czas, kiedy Stevens (chociaż wprost się do tego nie przyznaje) rozumie, że pozwolił, aby to inni decydowali o jego życiu, a perspektywa bycia Idealnym Kamerdynerem przesłoniła mu bycie szczęśliwym człowiekiem. Niestety, czasu nie da się cofnąć i teraz Stevens pozostał sam ze swoją samotnością.
Ta powieść to idealna przestroga przed całkowitym zatraceniem się w pracy. Jest ponadczasowa, wciąż aktualna. Proponuję, aby każdy z nas przeczytał tę książkę a później na nowo przeorganizował swoje priorytety, bo przecież nawet najsolidniejszy pracownik ostatecznie i tak jest człowiekiem z uczuciami.