Pisze dopiero teraz, ale Wielkanocne Porządki. Sami wiecie.
Z komiksów, Drogi Deadbishopie, czytałem prawie wszystko co wtedy było dostępne na polskim rynku. Od najmłodszych lat, jak już mówiłem - Christa, a zgadzając się z Frodo, również Baranowski, Papcio Chmiel, Rosiński (trochę później). Jak tylko pojawiły się w Polsce - Spidermany (szczególnie kreski Todd'a McFarleane'a - zdecydowanie mistrz nad mistrze), trochę Batmanów, Supermanów, X-men, Do gustu przypadły mi, pamiętam, Mega Marvele, bo opisywały cross-over'owe potyczki i kompletne historie. Zawsze trochę kasy brakowało, żeby śledzić losy WSZYSTKICH superbohaterów, więc luki w numerach były. Trochę zbyt późno pojawiły się u nas Spawn'y, najpierw widziałem film, więc czytać jakoś się nie chciało.
Zazdroszczę ci trochę możliwości, ja zawsze chciałem czytać w oryginale ale nic nie dało rady. Teraz to nadrabiam, bo i kompetencje angielskiego wzrosły a i dostęp łatwiejszy.
Do niewypałów Marvela i DC zdecydowanie zaliczam kreskę Sal'a Buscemi (chyba tak się nazywał) oraz serię w stylu "Gijoe", "Transformers" oraz nieudolne zmagania niezbyt znanych, rodzimych twórców.
Aha, pamiętam jeszcze pierwsze fanziny komiksowe, mam jeszcze kilka numerów "SuperBoom".
Co do aktualnych komiksów to co jakiś czas wpadają mi w ręce jakieś perełki, ale bardzo trudno oddzielić je od sieczki i wtórności. (Dobrze, że mamy PDF'y i Ebooki)
Wiem, że napiszę tu herezję, ale niezbyt przepadam za rozmazanymi bohomazami serii Sandman. Scenariusze Gaimana są Wspaniałe ale grafików zdecydowanie powinni zmienić.
Co do książek: uwielbiałem mitologie wszelakie, baśnie, bajki, opowieści o smokach i potworach. Zostało mi to do dziś, wystarczy zerknąć w moje kolekcje.
Nienawidziłem za to czytać lektur szkolnych - przez nie miałem długi czas awersje do książek. Na szczęście było, mineło.
Pozdrawiam