Cytaty Zofia Nałkowska

Dodaj cytat
Więźniowie sami musieli rano wynosić trupy z pakamery. Miały ręce i nogi związane, wyjedzone wnętrzności. Niektórym jeszcze biło serce.
- Jednak coś jadły- powiedziała ciszej.- Raz jedna ruszała ustami. I jedna miała zakrwawione paznokcie. Proszę pani, to było strasznie karane! Ale one tam w nocy jadły mięso z tych trupów!
Ludzie ludziom zgotowali ten los.
Mnie się wydaje, że człowiek rodzi się każdy możliwy. Właśnie tak muszę to powiedzieć: każdy możliwy. Wszystko w nim może być – najbardziej odmienne, najbardziej mu zaprzeczające, najdalsze.
Charakteru nie ma właściwie, póki rozważamy go w oderwaniu, charakter nie istnieje sam przez się. Przedłużenie każdej z cech wrodzonych sięga w nieobjętą głąb możliwości.
Dopiero obcy świat, następujący zewsząd i z bliska, zamyka te otwarte drogi, każdej z możliwości wyznacza ostateczną granicę. Dopiero ludzie decydują wreszcie całą tę sprawę.
Przecież w stosunku do każdego człowieka stajemy się, jesteśmy kimś innym. (...)
W cięgłej, niewiedzianej pracy manifestowania siebie charaktery nawzajem się korygują, nadają sobie wciąż nowe stopnie hierarchii, opatrują się wciąż nowym znakiem algebraicznym i tak wzajemnie nasycają się wartością.
Każde cudowne marzenie o jutrze świata jest twardo zamkniętą klamrą dnia dzisiejszego i stanowi tylko miarę dostojeństwa teraźniejszości.
A przecież obowiązkiem jest żyjącego człowieka radośnie kochać swą teraźniejszość, w której przeżywa sobą słodki smutek przeszłości i cudowną grozę jutra.
Za zadanie sobie wzięłam obalić ten przesąd niemądry, że kobieta, co skończyła uniwersytet, przestaje być kobietą.
Zabiła się nie dlatego, że był jakiś powód, żeby umierać, ale że nie było powodu, aby żyć
Dobroć jest pewną formą samoobrony przeciwko temu, co życie przynosi, jest złagodzeniem szków i wstrząśnień, jak wata.
Za zadanie sobie wzięłam obalić ten przesąd niemądry, że kobieta, co skończyła uniwersytet, przestaje być kobietą.
Zabiła się nie dlatego, że był jakiś powód, żeby umierać, ale że nie było powodu, aby żyć.
Dobroć jest pewną formą samoobrony przeciwko temu, co życie przynosi - jest złagodzeniem szoków i wstrząśnień - jak wata.
A przecież obowiązkiem jest żyjącego człowieka radośnie kochać swą teraźniejszość, w której przeżywa sobą słodki smutek przeszłości i cudowną grozę jutra.
Czasami szuka się wyrazu dla czegoś zupełnie dotąd nie znanego, od czego pękają piersi i kipi krew - i poprzez zmaganie się z bryłą formy wszelkiej - znajduje się wreszcie w mękach ten najukochańszy kształt - tę właśnie, o dziwo, jakąś prawdę dawną i nieświeżą, zdeptaną, jak zwiędły liść, w dniach młodej pychy. I wtedy zjawia się skrucha i może jakaś wdzięczność do świata, że są oto rzeczy, które się potwierdzają.
- Bo niczego na świecie nie można się ze słów cudzych nauczyć, niczego nie można się dowiedzieć. Wszystko trzeba sobą przeżyć - i wtedy słowa znane, formuły zwietrzałe, nagle rozbłyskują oślepiającą nową treścią.
Milczysz? Nie mówisz nic? Ja cię kocham...
Nigdy Paweł nie był taki jak w miłości. Jedynie przez miłość osiągał swoją prawdziwą naturę, swoją istotną wartość, realizował jakąś ostateczną doskonałość swojego typu.
Samotność jest złudzeniem. Myśli człowieka krążą zawsze koło innych ludzi i łączą go z ich obcym losem, który na próżno stara się odepchnąć.
Chodzi o to, że musi coś przecież istnieć. Jakaś granica, za którą nie wolno przejść, za którą przestaje się być sobą.